„Kraina uśmiechu” Franza Lehara w reżyserii Wojciecha Adamczyka w Mazowieckim Teatrze Muzycznym w Warszawie zachwyca doskonale dobraną obsadą, wspaniale wykonanymi ariami i duetami. Uszy widzów syci przepiękna muzyka Lehara (zagrana przez orkiestrę poprowadzoną przez Rubena Silvę), a oczy zachwycają spektakularne kostiumy i... nietypowa scenografia!
Nie masz czasu na czytanie? Posłuchaj moich wrażeń na SPOTIFY, YOUTBE i APPLE PODCAST w kolejnym odcinku podcastu, w którym dodatkowo rozmowa w Jakubem Milewskim, kierownikiem artystycznym Mazowieckiego Teatru Muzycznego im. Jana Kiepury w w Warszawie.
Odniosłem wrażenie, że reżyser Wojciech Adamczyk „Krainą uśmiechu” oswaja widza z operetką. Nie ma tu nawiązań do współczesności, ale bohaterowie „Krainy uśmiechu” mówią zrozumiałym, współczesnym językiem. To nie przypadek. Większa część libretta została przeredagowana. Dla początkujących fanów Lehara to spore udogodnienie pozwalające odnaleźć się w świecie tej operetki. Dla znawców gatunku to doskonała szansa, by na doświadczenia Lizy i Su-Czonga spojrzeć z nieco innej, odświeżonej perspektywy, by mieć powód do rozmów o spektaklu oraz o opowiedzianej nim historii. Choć „Kraina uśmiechu” - wbrew tytułowi - zamiast śmiechem kończy się „cierpienia morzem”, bo „tylko smutek i tęsknota zostają z nami”, ale widzowie wychodząc z teatru nucą najpiękniejsze melodie operetki.
Mimo 94 lat od premiery operetka nie traci na aktualności, a może nawet jeszcze bardziej dotyka współczesnych problemów: dyskryminacji rasowej, niezrozumienia kulturowych różnic oraz... stereotypowego postrzegania roli kobiety w społeczeństwie.
Posłuchaj rozmów z reżyserem i obsadą. W 3 odcinku podcastu rozmawialiśmy o przygotowaniach do premiery.
Odważę się na stwierdzenie, że operetka „Kraina uśmiechu” to opowieść o trudnej sztuce bycia kobietą. Wspaniale podkreśla to księżniczka Mi, której aria brzmi jak manifest („By jak władca nie był dla nas mąż”), jak sprzeciw wobec schematów („Według Czonga pranie i szycie, to dla kobiet piękne życie”). To dla mnie najciekawsza postać tej operetki - brawurowo zagrana przez Kamilę Goik - z całym spektrum ludzkich emocji zawartych w dźwiękach: od odważnej, wspomnianej już arii, przez pełen dziewczęcej radości „rajski” duet Mi i Gucia „Moja miłość, Twoja miłość”, aż po jego repryzę wyśpiewaną przez łzy, z ogromnym bólem i świadomością, że to „ludzie świat zepsuli”. To jeden z bardziej poruszających momentów tej operetki. Goik („kwiat chryzantemy”) ma przepiękny głos, wspaniały talent wokalny, ale i niesamowitą lekkość w budowaniu postaci księżniczki.
Najważniejszą postać kobiecą kreuje Paulina Janczaruk – Czarnecka. To postać przebojowej, odważnej, znającej swoje miejsce w europejskiej kulturze Lizy, która dla miłości skłonna jest poświęcić wszystko. Do czasu... gdy dostrzega, że to „co było pięknym snem, jest koszmarem”. Otwarta, ciekawa świata nie potrafi jednak „dostroić się” do chińskich zwyczajów i marzy o tym, by ponownie zobaczyć rodzinny dom. Janczaruk – Czarnecka („Najczarowniejszy kwiat lotosu”) stworzyła bardzo wiarygodną postaci Lizy, udowadniając, że „kobiety są coraz doskonalsze”. Najlepsze sceny tej operetki to pełne emocji rozmowy z Su-Czongiem, zwłaszcza, gdy Liza poznaje jego „prawdziwe oblicze”.
Jakub Milewski jako Gustaw von Pottenstein, „lew wiedeńskich salonów”, wspaniale bawi się swoją postacią. Muszę przyznać, że pierwszy raz oglądałem Milewskiego w tak zdecydowanej i z lekkością poprowadzonej kreacji aktorskiej. Zabawne dyskusje z Wielkim Eunuchem (Witold Wieliński), przepełnione „ciętym” dowcipem, to idealne momenty oddechu dla widzów. Do tego genialnie zaśpiewane duety z Pauliną Janczaruk-Czarnecką oraz Kamilą Goik. No i ten krok rodem z argentyńskiego tanga w „Moja miłość, Twoja miłość”.
Księcia Su-Czonga zagrał Sławomir Naborczyk. Miałem wrażenie, że Naborczyk zdecydowanie lepiej czuje się na scenie gdy śpiewa. To wtedy jego postać ożywa, eksploduje namiętnościami, staje się barwna i czytelna dla widza. I nieważne czy Naborczyk jako Su-Czong śpiewa: „Kwitnąca gałąź mej jabłoni, u stóp mej lubej się pokłoni” czy „Twoim jest serce me, na zawsze już zdobyłaś je” czy „To wszystko było snem, złudnym snem”, to w każdej z nut idealnie odzwierciedla przeżycia i głęboko skrywane emocje Su-Czonga. Naborczyk swoim głosem naszkicował wspaniały obraz postaci chińskiego księcia, mającego do odegrania „najtrudniejszą z życiowych ról”.
Jestem początkującym fanem operetki, odkrywam ją wspólnie z odbiorcami mojego podcastu. Dopiero się jej uczę. W przeciwieństwie do tych, którzy dokładnie znają libretto „Krainy uśmiechu” dopiero przy jednym z najpopularniejszych operetkowych duetów odkryłem reżyserskie przeredagowanie tekstu. Nowa wersja zachwyca i jest jeszcze bardziej poruszająca! Zwłaszcza, gdy mam możliwość jej zestawienia z wcześniejszym przekładem. Nie traci nic z tempa i charakteru oryginału, ale mam wrażenie, że libretto staje się jeszcze bardziej poetyckie, a jednocześnie „świeższe” w odbiorze.
Nie usłyszałem zatem:
„Kto dał nam klucze do miłości bram, wśród miliona serc, kazał się odnaleźć właśnie nam?
Kto pierścieniem gwiazd złączył dwoje rąk i kto porwał nas w roztańczony krąg.
Kto kazał sercom jednym rytmem bić, z czyjej woli splótł ze sobą przeznaczenia nić?
To wiosenny wiatr, to jabłoni kwiat, w kolorowy sen zmienił świat”.
Duet Lizy i Su-Czonga w Warszawie zabrzmiał tak (proszę wybaczyć pomyłki, szybko notowałem):
„Kto w sercach nam miłości wzniecił żar, tęsknoty ból i miłości męki, czyj to dar?
Połączyła moc nasze serca dwa, kiedym pierwszy pocałunek ci skradł.
Kto miłość w sercu twym zaszczepił ci, że tak bije w głos, że twa dusza o mnie śni.
Kto nam zesłał tak czarowny sen, tę harmonię dusz dwojga serc”.
Prawda, że piękne?
Element, którego najbardziej obawiam się w teatrach – gigantyczne ekrany LED – w inscenizacji „Krainy uśmiechu” w Mazowieckim Teatrze Muzycznym, co chwila otwierały przede mną nowe światy. To pomysł i realizacja Zuzanny Grzegorowskiej. Złudzenie głębi (spotęgowane ekranem w przestrzeni za drzwiami), wielobarwność, różnorodność wyświetlanych elementów - to wszystko uratowało inscenizację, niemożliwą do zrealizowania ze scenograficznym rozmachem, na tak niewielkiej scenie. Zachwycałem się kolorami, ornamentami, witrażami, kwitnącymi jabłoniami i lampionami wspinającymi się po niebie za oknami książęcego pałacu. Niesamowicie wrażenie sprawiły zdjęcia Wiednia, za którym tak bardzo tęskniła Liza, a które po ekranach przesuwały się niczym slajdy w najlepszym fotoplastikonie. Idealnie w całą tą elektroniczną rzeczywistość wpisały się drzwi, zarówno te chińskie, jak i wiedeńskie. Zaskoczeniem trzeciego aktu jest pokaźnych rozmiarów …. posąg Buddy. Jeden z niewielu realnych elementów scenografii.
Ale oko widza z pewnością najbardziej cieszą kostiumy autorstwa Marii Balcerek. Jest bardzo bogato. Począwszy od pięknych sukni wiedeńskich hrabianek (z cudownymi kapeluszami), po orientalne kostiumy chińskich księżniczek z bogatymi w detale nakryciami głów. Dostojne kostiumy Su-Czonga i jego wuja miały w sobie coś z majestatyczności.
„Kraina uśmiechu” w reżyserii Wojciecha Adamczyka w Mazowieckim Teatrze Muzycznym to odpowiedź na – mam nadzieję – wracającą modę na operetkę. Jednak nie poleciłbym tego tytułu na pierwsze w życiu spotkanie z operetką. Raczej trzecie, może czwarte. Ta inscenizacja to także odpowiedź na głosy miłośników gatunku, którzy rzadko mają okazję spotkania z „Krainą uśmiechu” w teatrach, które stawiają na bardziej spektakularne i popularniejsze dzieła operetkowe. Dla mnie to przede wszystkim wspaniałe spotkanie z muzyką Franza Lehara, możliwość doświadczenia klasyki gatunku.
Pełna obsada:
LIZA: Paulina Janczaruk - Czarnecka / Natalia Rubiś
GUSTAW von POTTENSTEIN: Michał Janicki / Jakub Milewski
KSIĄŻĘ SU-CZONG: Dawid Kwieciński / Sławomir Naborczyk
MI: Kamila Goik / Marta Studzińska
HRABIA LICHTENFELS: Marek Lewandowski
CZONG: Sławomir Grzymkowski
EUNUCH: Witold Wieliński
W pozostałych rolach:
Adrianna Jakubowska, Ewa Kijewska, Joanna Olek, Marta Pierzchała, Małgorzata Romańska-Zwierz, Daria Sawczuk, Michał Bronk, Jakub Ciesielski, Przemysław Młyński, Antoni Olszewski, Łukasz Skrobek, Mateusz Teliński
Twórcy:
Reżyseria, adaptacja, ruch sceniczny - Wojciech Adamczyk
Kierownictwo muzyczne - Ruben Silva
Kostiumy - Maria Balcerek
Scenografia, projekcje multimedialne - Zuzanna Grzegorowska
Choreografia - Zofia Rudnicka
Współpraca dyrygencka, przygotowanie wokalne – Karol Szwech
Korepetytor - Vlasta Traczyk
Inspicjentki - Karolina Iwańska-Paśnicka / Małgorzata Nabiałek
Autor plakatu: Andrzej Pągowski